Dla Ozanki,
która
w każdym potrafi znaleźć
namiastkę
Dobra i „bonusowo” na jej osiemnaste urodziny
–
niech spełnią się wszystkie Twoje marzenia,
Osobo-Dzięki-Której-Nadal-Trwam
Diabeł stanął na skraju przepaści. Kilka
skrawków ziemi oderwało się od urwiska i spadło w czarną mgłę. Rogaty
przymkną oczy i westchnął, słysząc ryk germańskiego oprawcy, gdy drobne kawałki
przeniknęły do palących czeluści Piekła. Czarna powierzchnia mgły zabłysła
nagle pomarańczowym światłem, które po chwili skupiło się w jednym miejscu i
słupem ognia wystrzeliło spomiędzy pyłu, zwalając diabła z nóg swym pędem.
Nagle ogień rozprzestrzenił się z sykiem kilka metrów nad urwiskiem, jakby po
gładkiej powierzchni szkła, natrafiwszy na podniebną barierę. Jak gwałtownie
ogień się pojawił, tak samo gwałtownie zapadł się w sobie, pozostawiając tylko
echo krzyków potępieńców, które szybko ucichło.
Diabeł patrzył na całą scenę
przymrużonymi oczami, osłaniając twarz przed gorącem, ale z dystansem – ogień i
wrzaski były chlebem powszednim w Piekle. Podniósł się niezdarnie i z
wysiłkiem, albowiem, mimo iż nie był potępieńcem, a potępiającym
i zadającym karę, ból, który widział na co dzień przeszywał jego włochatą
skórę i postarzał wnętrzności.
Rogaty znów stanął na krawędzi urwiska,
uważając tym razem, by nie naruszyć jego konstrukcji. Jego uwagę zwrócił cień,
który nagle pojawił się po drugiej stronie przepaści. Cień miał kształt
dziewczynki i lewitował nad piaszczystą powierzchnią, unosząc się lekko
i opadając. Mimo że nie miał oczu, diabeł wiedział, że na niego patrzy.
Niemal nieruchomo wpatrywali się w siebie przez chwilę. Nagle cień dziewczynki
zawirował wesoło, a z Nieba wypłynął strumień światła. Cień obejrzał się za
siebie z niepokojem i szybko wszedł w światło, które uniosło go, oddając
mu kolory – dziewczynka miała na sobie błękitną sukienkę, a jej jasne włosy
splecione były w dwa warkocze związane kolorowymi wstążkami. Dziewczynka
uśmiechnęła się do diabła i pomachała mu unosząc się coraz wyżej, ale on jej
nie odmachał. Skupił wzrok na pobojowisku, wytworzonym przez inne cienie
pchające się w strumień światła – były agresywne, a ich ryki i piski
unosiły się wysoko ponad urwisko. Sprawiały sobie nawzajem ból, bo każdy z nich
też chciał znaleźć się w wąskiej stróżce światła i unieść się do Nieba, ale gdy
dziewczynka zniknęła w mlecznobiałych chmurach, światło zaczęło blednąć, aż
zostało po nim tylko wspomnienie, a cienie wydały z siebie głośny skrzek i
zapadły się w sobie.
Diabeł był właśnie świadkiem rzadkiego
zjawiska – przejścia zagubionej duszy z Czyśćca do Nieba. Jeszcze przez
chwilę wpatrywał się w pustą przestrzeń, pozostawioną po cieniach, a potem
w mgłę unoszącą się nad urwiskiem – Niebo. W miejscu, w którym stał zazwyczaj
odbywał się Sąd Ostateczny – Bóg zstępował z Nieba, a Szatan przybywał
z Piekła, by wspólnie osądzić przybyłą duszę. Gdy jej przewinienia były
zbyt wielkie, by znaleźć się w Niebie albo w Czyśćcu, zostawała strącana w dół
przez Lucyfera. Gdy szła do Czyśćca, Bóg tworzył most nad przepaścią, po
którym, niechętnie, przechodziła na drugą stronę, tracąc powoli kolory, a gdy
już była całkowicie ciemna inne cienie wciągały ją w głąb Pokutniczej Krainy. A
gdy cień cierpieniem odkupił swe winy działo się to, czego przed chwilą
doświadczyła dziewczynka. Gdy dusza była czysta bądź prawie bez skazy, Bóg
strącał samego Szatana z urwiska, brał ją za rękę i tak razem wstępowali do
Nieba.
Rogaty skulił się i obejrzał za siebie
– na drogę, z której przyszedł. Odczekał chwilę, nadstawiając uszu, słuchając,
czy nikogo nie ma w pobliżu. Dochodziły do niego tylko głośne krzyki i jęki
potępieńców z Piekła i nieco stłumione z Czyśćca. Włożył, więc rękę pomiędzy
sztywne futro na piersi i w zaciśniętej pięści wyciągnął, spomiędzy poklejonych
smołą włosów, kulkę.
Na pierwszy rzut oka nie było w niej
nic wyjątkowego, oprócz wydobywającego się z jej wnętrza jasnoniebieskiego
światła. Jednak już po tym pierwszym rzucie oka trudno było od niej oderwać
wzrok, mimo że oczy napełniały się łzami i szybko czerwieniały i zaczynały
szczypać przez intensywność światła. Mała kulka była niewyobrażalnie piękna dla
obserwatora i zdawało się, jakby jej blask tchnął urodę we wszystko, na co
padał. Jakby rzeczywistość była tylko cieniem, a owa kulka rozpraszającym go i
ogrzewającym świat słońcem. To było Dobro, a właściwie Jego namiastka, którą
diabeł skrywał pod sercem, ukrywając przed innymi potępiającymi i samym
Lucyferem.
Diabeł patrzył na swoją dłoń –
normalnie czarną i popękaną, a teraz jasną i ludzką – oświetlaną zimnym
blaskiem ze łzami w oczach, które nie były wywołane bólem. Żal, który odczuwał
z powodu tak rzadkiej możliwości oglądania owej namiastki Dobra, zalewał jego,
mogłoby się wydawać, zwęglone serce. Ale mimo tego, że nie mógł jej widzieć na
co dzień ani pielęgnować w czeluściach Piekła, ona trwała – kulista kruszynka
pod jego sercem, błyszcząca niebladnącym światłem.
Stał przodem do przepaści, gdy nagle
usłyszał śmiechy, niechybnie demonów. Obejrzał się za siebie i zobaczył dwie
pary nietoperzych skrzydeł górujących nad horyzontem – po chwili dołączyli do
nich sylwetki. Spanikowany diabeł schował namiastkę płytko między futro i
rozejrzał się w poszukiwaniu jakiegoś schronienia. Demony były podległe tylko
Szatanowi, natomiast diabły Szatanowi i demonom – muskularnym i strasznym. To
one wymierzały im kary za niewykonanie pracy, Lucyfer zwykle nie brudził sobie
tym rąk. Oczywiście były demony niższe i wyższe rangą, w zależności od ilości i
efektywności opętań, ale w społeczności diabłów należało się bać wszystkich.
Rogaty nie znalazł schronienia –
otaczała go jedynie piaszczysta równina. A z jedynej strony, w którą mógł się
udać nadchodziły demony. Jedyne, co mógł zrobić to odwrócić się przodem do
przepaści i udawać, że ich nie zauważył – tak też zrobił. Natomiast dwie
ogromne sylwetki szybko spostrzegły diabła, który skulił się, słysząc, jak do
niego krzyczą, ale nic nie odpowiedział – nie wiedział, co robić. Demony
podeszły bliżej i zaczęły zaczepiać diabła, a gdy tamten nie odpowiadał na
ich zaczepki, wściekłe pojmały go i zaczęły wlec po piachu, zmierzając w stronę
Piekła okrężną drogą.
Impet, z jakim demony złapały diabła
sprawił, że spomiędzy jego futra wypadła namiastka Dobra i poturlała się nad
krawędź przepaści, zmieniając swym blaskiem suchy piach w soczyście zieloną
trawę i kilka drobnych kwiatków. Przerażony diabeł patrzył szeroko otwartymi
oczami na kruszynkę, a po chwili jeden z demonów podążył za jego wzrokiem i
również zobaczył namiastkę. Demon uśmiechnął się złowrogo, zdając sobie sprawę
z tego, czym jest owa kulka i podszedł go niej z zamiarem wzięcia jej, jako
argument dla Lucyfera do tego, by ukarać diabła. Na zamiarach się jednak
skończyło, bo gdy demon zbliżył dłoń do Dobra, ono poraziło go silnym piorunem
– demon postanowił drugi raz nie próbować, słysząc śmiech swojego kompana.
Gdy demony zaniosły diabła dostatecznie
daleko, by nie mógł już widzieć namiastki, zrezygnowany, zmęczony i przerażony
zwiesił głowę i pozwolił ponieść się zdarzeniom.
Namiastka Dobra leżała samotnie wśród
źdźbeł trawy, które sama wyczarowała. Nie otaczały jej żadne dźwięki. Do
pewnego momentu dzwoniąca cisza wydawała się trwać w nieskończoność…, a
potem był świergot.
Spomiędzy chmur wyleciał drobny ptaszek
rażący bielą swych piórek. Zatoczył kółko nad piaszczystym urwiskiem i
wylądował w pobliżu kulki. Zanim do niej dotarł wykonał kilka podskoków w
losowych kierunkach i przechylając główkę przyjrzał się namiastce
i dziobnąwszy ją dwa razy, wziął ją w dzióbek i wzlatując, zniknął między
chmurami.
Ptaszek zatracił się we mgle, ale
instynktownie wiedział, gdzie ma się udać i tak po chwili położył namiastkę na
dłoni staruszka. Usłyszał tylko pomruk zastanowienia i zniknął.
Diabeł patrzył w oczy
najpaskudniejszemu stworzeniu we Wszechświecie, a dwie pary muskularnych ramion
zaciskały się na przegubach jego rąk. Demony już dawno opowiedziały Lucyferowi
o jego przewinieniach, ale on długi czas przechadzał się od ściany do ściany,
uśmiechając się szyderczo, co jakiś czas. Dopiero chwilę temu odwrócił się
przodem do trójki swoich podwładnych.
Przewiercając diabła wzrokiem, Lucyfer
zbliżał się do niego coraz bardziej, aż w pewnym momencie wyciągnął rękę i
szponami rozpłatał jego klatkę piersiową, wydobywając z niej serce – czerwone,
ludzkie, bijące serce, niezwęglone, czarne i nieruchome, jakie mieli inni
diabli.
Twarz diabła zastygła w przerażeniu i
bólu, a demony puściły jego bezwładne ciało, które po chwili osunęło się na
ziemię. Szatan wypuścił z dłoni serce, zdezorientowany jego wyglądem. Nie lubił
takich niespodzianek i momentów, w których nie panował nad sytuacją. Wpadł w
szał i rozszarpał ciała obu demonów na drobne kawałki. Chciał to samo zrobić
z ciałem diabła, ale coś nie pozwalało mu się do niego zbliżyć. Po chwili
wiedział już, dlaczego.
Przed wszystkie kondygnacje Piekła
przebił się snop światła, oślepiając wszystkich, którzy na niego spojrzeli.
Blask padł wprost na ciało diabła, ożywając je i unosząc do Nieba. Skóra
rogatego zmieniła kolor z czerwonej na kremową, zniknęło nadmierne owłosienie,
a racice nóg i rąk zmieniły się w stopy i dłonie. Szatan zaczął przeklinać
wszystko, co święte, gdy diabeł przenikał przez piekielną mgłę i wstępował do
Nieba.
W Niebie diabeł już diabłem nie był, a
człowiekiem, który chodził kiedyś po ziemi i grzeszył, a jednak Bóg dał mu
drugą szansę. Odzyskał namiastkę Dobra, która sprawiła, że on sam w sobie był
Dobrem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz