wtorek, 28 maja 2013

„Podwójne życie Weroniki” reż. Krzysztof Kieślowski – Kolory przyszłości

(analiza napisana na potrzebę zajęć licealnych z wiedzy o kulturze; zawiera fragmenty książki pt.: „Jeśli to fiolet, ktoś umrze – teoria koloru w filmie” Patti Bellantoni)

Film fabularny „Podwójne życie Weroniki” w reżyserii Krzysztofa Kieślowskiego to pełnometrażowy dramat psychologiczny. Opowiada on o dwóch podobnych do siebie dziewczynach – Weronice i Véronique – granych przez Iréne Jackob. Jedna żyje w Polsce, a druga we Francji; niewiedzą o swoim istnieniu. Jednak tajemnicza siła ciągnie je ku sobie.
         Film zaczyna się dwoma scenami, w których poznajemy obie bohaterki będące wówczas małymi dziewczynkami. Najpierw widzimy usiane gwiazdami niebo (ukazane, jako panorama poprzez montaż wewnątrzkadrowy), które już sugeruje nam, że oglądając owy film powinniśmy patrzeć na niego pod kątem metafizycznym. Weronika, trzymana przez matkę, jest ukazana do góry nogami (jakby oderwana od rzeczywistości) i z zachwytem patrzy na gwiazdy. Podobnie reaguje jej francuski sobowtór na zaprezentowany mu listek. Obie te sceny ukazują, że dziewczynki są do siebie duchowo podobne, ponieważ zachwycają się małymi rzeczami, nieznaczącymi niemal nic w codziennym życiu.
W dalszej scenie (mogłoby się wydawać, że kręconej kamerą amatorską z tzw. ręki), która jest antycypacją późniejszego pobytu bohaterki w Krakowie, ukazana sylwetka już starszej Weroniki jest bardzo rozmyta; tylko ona jest oświetlona przez żółtawe światło; mimo iż otaczają ją inni ludzie są oni zachowani w cieniu. Może to sugerować, iż jest ona ponad nich wszystkich, jednak wszędobylskie rozmycie nieco przyćmiewa ten efekt i wzbudza uczucie niepokoju.
Pierwszy raz wyraźnie Weronikę możemy zobaczyć, gdy śpiewa w chórze. Kamera jest wówczas ustawiona w zbliżeniu na jej twarz – reżyser znowu sugeruje, iż to ona jest najważniejsza. Przedstawia jej emocje i uczucia przeżywane podczas śpiewania. Jest całkowicie w nim zatracona – nie przeszkadza jej padający deszcz, a nawet można odnieść wrażenie, że się nim zachwyca, podczas gdy inne chórzystki przed nim uciekają. Znów można zaobserwować jej wyjątkowość i powiązanie z naturą.
W dalszych scenach Weronika opowiada swojemu chłopakowi Antkowi o tym, jak ojciec jej koleżanki przyciął jej palec drzwiami samochodu w dniu, w którym miała zdawać egzamin z gry na fortepianie – widać, że jest rozżalona, wspominając ten wypadek i nadal go przeżywa, gdy dwie sceny później budzi się z krzykiem, wkładając palce do ust; to zdarzenie odcisnęło duże piętno na jej psychice. Gdy otrząsa się z koszmaru cięcie przenosi nas do drugiego pokoju jej domu i ukazuje z perspektywy (można by rzec) „pół-subiektywnej” jej ojca – widzimy detal, stanowiący jedynie policzek siedzącego tyłem mężczyzny i jego okulary, a na dalszym planie widać w zamgleniu ilustrację, nad którą pracuje. Kiedy Weronika rozmawia z nim nadal przeżywa swój sen, o czym świadczy przygryzanie przez nią zranionego dawniej palca. Ich rozmowa jest prowadzona w półświetle, ukazana poprzez kontrplan. Weronika jest spowita przez zielonkawe światło, które gdyby nie żółtawy filtr, byłoby nocne –  niebieskie bądź granatowe. Zieleń ta jest toksyczna, niemal jaskrawa. Chociaż jej znaczenie może być rozpatrywane pod różnymi kątami – w książce „Jeśli to fiolet, ktoś umrze – teoria koloru w filmie” Patti Bellantoni czytamy: „Pomyśl: Trawa jest zielona. Czy zawahałbyś się na niej usiąść? Płyn jest zielony. Czy zawahałbyś się go wypić?”. Może ona również symbolizować tak pospolitą rzecz, jak nadzieja albo początek nowego życia. Być może jest ona, tak jak wcześniej o tym wspomniałam, po prostu pomieszaniem żółtego koloru filtra zastosowanego w filmie z granatem nocy. Jednak to właśnie wówczas bohaterka podejmuję decyzje o wyjeździe do Krakowa i mówi o swoim duchowym poczuciu pokrewieństwa z kimś lub czymś na świecie. W kolejnej scenie to samo zielone światło pada na ojca Weroniki. Widzimy je również okalające normalnie błękitne niebo, gdy bohaterka wyjeżdża ze swojego miasta.
Właśnie podczas podróży pociągiem do Krakowa, Weronika patrzy na świat przez szklaną kulkę. Widzimy w niej obraz zakrzywiony i jakby na opak – do góry nogami. Symbolikę kuli można również rozpatrywać na niezliczoną ilość sposobów. Dr historii sztuki Beata Purc Stępniak w swojej książce pt.: „Kula, jako symbol vanitas” przywołuje przeróżne negatywne obrazy kuli, jako więzienia lub kuli, przypominającej kształtem czaszkę; ale wspomina również o tym, że kula jest uniwersalnym symbolem „nieustannej zmienności, w którą uwikłany jest człowiek”, piękna i „absolutnej wszechobecności Boga”. Reżyser ukazuje nam świat widziany przez kulę poprzez zastosowanie kadru typowo subiektywnego i używając detalu, puentując ważny element fabuły.
Kolejna sceną jest rozmowa Weroniki z ciocią, która jest zapowiedzią rychłej śmierci bohaterki. „Wczoraj dziwiłaś się, że żyję, a w naszej rodzinie wszyscy umierają zdrowi. Moja matka tak umarła i twoja też” – mówi ciocia.
Gdy Weronika przychodzi na próbę męskiego chóru, zaproszona przez swoją przyjaciółkę, dołącza się do niego, siedząc w oddali. Możemy zaobserwować, że znowu zatraca się w muzyce i śpiewa nawet, gdy dyrygentka zwraca na nią uwagę. Dyrygentka zauważa, że Weronika „ma dziwny głos”. Można odnieść wrażenie, że słowo „dziwny” można zastąpić słowem „niezwykły” bądź „hipnotyzujący”, „nie z tego świata”.
Wreszcie poznajemy drugą Weronikę – Véronique. Jest nie tylko wyglądem podobna do swojej polskiej „bliźniaczki”, ale również charakterologicznie. Véronique wyróżnia się wśród tłumu francuskich turystów tym, że, podczas, gdy demonstranci płoszą wszystkich przebywających wówczas na ulicy, ona wpychana do autobusu zachwycona i jakby oderwana od rzeczywistości robi zdjęcia wszystkiemu wokół.
Kolejna scena ukazuje w półzbliżeniu (które reżyser użył niemal w każdej scenie śpiewu Weroniki) śpiewającą Weronikę. Pod koniec sceny kamera przemieszcza się wzdłuż ciała bohaterki i ukazuje, jak dziewczyna podczas zatracenia się w muzyce, owija sobie sznurek od teczki wokół palca, sprawiając sobie ból. Można odnieść wrażenie, że gdyby wówczas nie zakończyła swojego śpiewu mogłaby sobie zrobić większą krzywdę.
Najciekawszą sceną w filmie jest moment, gdy Weronikę dopada ból w klatce piersiowej. Gdy upada kamera przyjmuje postać subiektywną, pomagając nam zobaczyć to, co widzi osuwająca się na ławkę bohaterka i utożsamić się z jej agonią. Światło jest bardzo ograniczone (nadal w odcieniach żółci) – pada smugami, równolegle do ulicy, a za murem unosi się mgła, która, można odnieść wrażenie, że składa się z świecących własnym światłem kropelek wody. W pewnym momencie z nikąd pojawia się mężczyzna – jak w większości filmów Krzysztofa Kieślowskiego – który pełni rolę złego ducha bądź nawet Śmierci; jest to kolejna zapowiedź rychłego zgonu bohaterki.
W pewnym momencie filmu w scenach zaczyna pojawiać się czerwień – czerwone światło w pokoju, gdy Weronika po przesłuchaniu rozmawia z ciocią; czerwony papier świąteczny opakowujący prezent od Antka; wiele jasnoczerwonych akcentów, które pojawiają się w pokoju, w którym przebiera się Weronika; zaczerwienione oko w miejscu, w którym bohaterka przeciera je pierścionkiem. Owy kolor „może (…) stwarzać złudzenie przyspieszonego ruchu (…). Jasna czerwień może też podniecić i przyśpieszyć bicie serca” – jak czytamy to w książce o roli koloru w filmie Patti Bellantoni. Mówi to, że śmierć bohaterki jest coraz bliżej i ma ona związek z jej zdrowiem – krwią, sercem.
W scenie bezpośrednio poprzedzającej śmierć Weroniki znów pojawia się „zieleń – kolor rozdwojenia”. Bohaterka znajduje się w jednym z najszczęśliwszych momentów w swoim życiu, ale jednak musi „zejść ze sceny” – w przenośni i dosłownie. Kolor zielony potęguje te pojawiające się w jednej scenie sprzeczności. Gdy Weronika upada, kamera znowu przyjmuje postać subiektywnej – umieramy wraz z bohaterką.
Podczas pogrzebu kamera nie zmienia swojego ustawienia. Dzięki temu mamy wrażenie ciągle zmniejszającej się przestrzeni, gdy ziemia zasypuje ekran. Efekt pogłębia to, że gdy ekran jest już całkowicie ciemny, my jeszcze słyszymy uderzającą o trumnę ziemię.
         W całości filmu dominuje żółte światło i ilość cieni, które można zastosować, by maksymalnie zmniejszyć obszar widzenia. W miarę upływu czasu kolor ten zaczyna niesamowicie drażnić, a ograniczona widoczność irytować. W książce pt.: „Jeśli to fiolet, ktoś umrze – teoria koloru w filmie” czytamy: „Żółty to kolor zaprzeczeń. To kolor żonkili i szerszeni. To twój pierwszy trop lub ostrzeżenie. Wizualna zaczepność żółtego to jeden z powodów dla których stosowana jest do oznaczeń ostrzegawczych. Kolor żółty wydaje się wychodzić wprost na ciebie. W naszej świadomości utrwalił się jako kolor ostrzegawczy. Jadowite gady i płazy są często żółte – ostrzegając każdego, kto spróbuje się zbliżyć – są niczym wielkie ostrzeżenie zapisane w naszym genetycznym kodzie.”. Myślę, że to w zupełności wyjaśnia zastosowanie przez reżysera owego koloru w niemal całym filmie.
W „Podwójnym życiu Weroniki” dominuje muzyka barokowa – niezwykła, doskonała – napisana przez Zbigniewa Preisnera. Główna bohaterka jest podobna do owej muzyki, którą śpiewa – jest niezwykła i doskonała. W pewnym momencie osiąga szczyt swoich możliwości śpiewaczych. Poprzez śmierć musi się przenieść w wyższy stan, przekroczyć granicę metafizyki już bez fizycznego ciała i ograniczeń, mimo że w ciągu życia często była „poza ciałem”, zatracając się w swoim śpiewie i barokowej muzyce.




Zwiastun filmu "Podwójne życie Weroniki":

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz