(analiza
napisana na potrzebę zajęć licealnych z wiedzy o kulturze; zawiera fragmenty
książki pt.: „Jeśli to fiolet, ktoś umrze – teoria koloru w filmie” Patti
Bellantoni)
Film
fabularny „Podwójne życie Weroniki” w reżyserii Krzysztofa Kieślowskiego to
pełnometrażowy dramat psychologiczny. Opowiada on o dwóch podobnych do siebie
dziewczynach – Weronice i Véronique – granych przez Iréne Jackob. Jedna żyje w
Polsce, a druga we Francji; niewiedzą o swoim istnieniu. Jednak tajemnicza siła
ciągnie je ku sobie.
Film zaczyna się dwoma scenami, w
których poznajemy obie bohaterki będące wówczas małymi dziewczynkami. Najpierw
widzimy usiane gwiazdami niebo (ukazane, jako panorama poprzez montaż
wewnątrzkadrowy), które już sugeruje nam, że oglądając owy film powinniśmy
patrzeć na niego pod kątem metafizycznym. Weronika, trzymana przez matkę, jest
ukazana do góry nogami (jakby oderwana od rzeczywistości) i z zachwytem patrzy
na gwiazdy. Podobnie reaguje jej francuski sobowtór na zaprezentowany mu
listek. Obie te sceny ukazują, że dziewczynki są do siebie duchowo podobne,
ponieważ zachwycają się małymi rzeczami, nieznaczącymi niemal nic w codziennym
życiu.
W dalszej scenie
(mogłoby się wydawać, że kręconej kamerą amatorską z tzw. ręki), która jest
antycypacją późniejszego pobytu bohaterki w Krakowie, ukazana sylwetka już
starszej Weroniki jest bardzo rozmyta; tylko ona jest oświetlona przez żółtawe
światło; mimo iż otaczają ją inni ludzie są oni zachowani w cieniu. Może to
sugerować, iż jest ona ponad nich wszystkich, jednak wszędobylskie rozmycie
nieco przyćmiewa ten efekt i wzbudza uczucie niepokoju.
Pierwszy raz
wyraźnie Weronikę możemy zobaczyć, gdy śpiewa w chórze. Kamera jest wówczas ustawiona
w zbliżeniu na jej twarz – reżyser znowu sugeruje, iż to ona jest
najważniejsza. Przedstawia jej emocje i uczucia przeżywane podczas śpiewania.
Jest całkowicie w nim zatracona – nie przeszkadza jej padający deszcz, a nawet
można odnieść wrażenie, że się nim zachwyca, podczas gdy inne chórzystki przed
nim uciekają. Znów można zaobserwować jej wyjątkowość i powiązanie z naturą.
W dalszych
scenach Weronika opowiada swojemu chłopakowi Antkowi o tym, jak ojciec jej
koleżanki przyciął jej palec drzwiami samochodu w dniu, w którym miała zdawać
egzamin z gry na fortepianie – widać, że jest rozżalona, wspominając ten
wypadek i nadal go przeżywa, gdy dwie sceny później budzi się z krzykiem,
wkładając palce do ust; to zdarzenie odcisnęło duże piętno na jej psychice. Gdy
otrząsa się z koszmaru cięcie przenosi nas do drugiego pokoju jej domu i
ukazuje z perspektywy (można by rzec) „pół-subiektywnej” jej ojca – widzimy
detal, stanowiący jedynie policzek siedzącego tyłem mężczyzny i jego okulary, a
na dalszym planie widać w zamgleniu ilustrację, nad którą pracuje. Kiedy
Weronika rozmawia z nim nadal przeżywa swój sen, o czym świadczy przygryzanie
przez nią zranionego dawniej palca. Ich rozmowa jest prowadzona w półświetle,
ukazana poprzez kontrplan. Weronika jest spowita przez zielonkawe światło,
które gdyby nie żółtawy filtr, byłoby nocne –
niebieskie bądź granatowe. Zieleń ta jest toksyczna, niemal jaskrawa.
Chociaż jej znaczenie może być rozpatrywane pod różnymi kątami – w książce
„Jeśli to fiolet, ktoś umrze – teoria koloru w filmie” Patti Bellantoni
czytamy: „Pomyśl: Trawa jest zielona. Czy zawahałbyś się na niej usiąść? Płyn
jest zielony. Czy zawahałbyś się go wypić?”. Może ona również symbolizować tak
pospolitą rzecz, jak nadzieja albo początek nowego życia. Być może jest ona,
tak jak wcześniej o tym wspomniałam, po prostu pomieszaniem żółtego koloru
filtra zastosowanego w filmie z granatem nocy. Jednak to właśnie wówczas
bohaterka podejmuję decyzje o wyjeździe do Krakowa i mówi o swoim duchowym
poczuciu pokrewieństwa z kimś lub czymś na świecie. W kolejnej scenie to samo
zielone światło pada na ojca Weroniki. Widzimy je również okalające normalnie
błękitne niebo, gdy bohaterka wyjeżdża ze swojego miasta.
Właśnie podczas
podróży pociągiem do Krakowa, Weronika patrzy na świat przez szklaną kulkę.
Widzimy w niej obraz zakrzywiony i jakby na opak – do góry nogami. Symbolikę
kuli można również rozpatrywać na niezliczoną ilość sposobów. Dr historii
sztuki Beata Purc Stępniak w swojej książce pt.: „Kula, jako symbol vanitas”
przywołuje przeróżne negatywne obrazy kuli, jako więzienia lub kuli,
przypominającej kształtem czaszkę; ale wspomina również o tym, że kula jest
uniwersalnym symbolem „nieustannej zmienności, w którą uwikłany jest człowiek”,
piękna i „absolutnej wszechobecności Boga”. Reżyser ukazuje nam świat widziany
przez kulę poprzez zastosowanie kadru typowo subiektywnego i używając detalu,
puentując ważny element fabuły.
Kolejna sceną
jest rozmowa Weroniki z ciocią, która jest zapowiedzią rychłej śmierci bohaterki.
„Wczoraj dziwiłaś się, że żyję, a w naszej rodzinie wszyscy umierają zdrowi.
Moja matka tak umarła i twoja też” – mówi ciocia.
Gdy Weronika
przychodzi na próbę męskiego chóru, zaproszona przez swoją przyjaciółkę,
dołącza się do niego, siedząc w oddali. Możemy zaobserwować, że znowu zatraca
się w muzyce i śpiewa nawet, gdy dyrygentka zwraca na nią uwagę. Dyrygentka
zauważa, że Weronika „ma dziwny głos”. Można odnieść wrażenie, że słowo
„dziwny” można zastąpić słowem „niezwykły” bądź „hipnotyzujący”, „nie z tego
świata”.
Wreszcie
poznajemy drugą Weronikę – Véronique. Jest nie tylko wyglądem podobna do swojej
polskiej „bliźniaczki”, ale również charakterologicznie. Véronique wyróżnia się
wśród tłumu francuskich turystów tym, że, podczas, gdy demonstranci płoszą
wszystkich przebywających wówczas na ulicy, ona wpychana do autobusu zachwycona
i jakby oderwana od rzeczywistości robi zdjęcia wszystkiemu wokół.
Kolejna scena
ukazuje w półzbliżeniu (które reżyser użył niemal w każdej scenie śpiewu
Weroniki) śpiewającą Weronikę. Pod koniec sceny kamera przemieszcza się wzdłuż
ciała bohaterki i ukazuje, jak dziewczyna podczas zatracenia się w muzyce,
owija sobie sznurek od teczki wokół palca, sprawiając sobie ból. Można odnieść
wrażenie, że gdyby wówczas nie zakończyła swojego śpiewu mogłaby sobie zrobić
większą krzywdę.
Najciekawszą
sceną w filmie jest moment, gdy Weronikę dopada ból w klatce piersiowej. Gdy
upada kamera przyjmuje postać subiektywną, pomagając nam zobaczyć to, co widzi
osuwająca się na ławkę bohaterka i utożsamić się z jej agonią. Światło jest
bardzo ograniczone (nadal w odcieniach żółci) – pada smugami, równolegle do
ulicy, a za murem unosi się mgła, która, można odnieść wrażenie, że składa się
z świecących własnym światłem kropelek wody. W pewnym momencie z nikąd pojawia
się mężczyzna – jak w większości filmów Krzysztofa Kieślowskiego – który pełni
rolę złego ducha bądź nawet Śmierci; jest to kolejna zapowiedź rychłego zgonu
bohaterki.
W pewnym
momencie filmu w scenach zaczyna pojawiać się czerwień – czerwone światło w
pokoju, gdy Weronika po przesłuchaniu rozmawia z ciocią; czerwony papier
świąteczny opakowujący prezent od Antka; wiele jasnoczerwonych akcentów, które
pojawiają się w pokoju, w którym przebiera się Weronika; zaczerwienione oko w
miejscu, w którym bohaterka przeciera je pierścionkiem. Owy kolor „może (…)
stwarzać złudzenie przyspieszonego ruchu (…). Jasna czerwień może też podniecić
i przyśpieszyć bicie serca” – jak czytamy to w książce o roli koloru w filmie
Patti Bellantoni. Mówi to, że śmierć bohaterki jest coraz bliżej i ma ona
związek z jej zdrowiem – krwią, sercem.
W scenie
bezpośrednio poprzedzającej śmierć Weroniki znów pojawia się „zieleń – kolor
rozdwojenia”. Bohaterka znajduje się w jednym z najszczęśliwszych momentów w
swoim życiu, ale jednak musi „zejść ze sceny” – w przenośni i dosłownie. Kolor
zielony potęguje te pojawiające się w jednej scenie sprzeczności. Gdy Weronika
upada, kamera znowu przyjmuje postać subiektywnej – umieramy wraz z bohaterką.
Podczas pogrzebu
kamera nie zmienia swojego ustawienia. Dzięki temu mamy wrażenie ciągle
zmniejszającej się przestrzeni, gdy ziemia zasypuje ekran. Efekt pogłębia to,
że gdy ekran jest już całkowicie ciemny, my jeszcze słyszymy uderzającą o
trumnę ziemię.
W całości filmu dominuje żółte światło
i ilość cieni, które można zastosować, by maksymalnie zmniejszyć obszar
widzenia. W miarę upływu czasu kolor ten zaczyna niesamowicie drażnić, a
ograniczona widoczność irytować. W książce pt.: „Jeśli to fiolet, ktoś umrze –
teoria koloru w filmie” czytamy: „Żółty to kolor zaprzeczeń. To kolor żonkili i
szerszeni. To twój pierwszy trop lub ostrzeżenie. Wizualna zaczepność żółtego
to jeden z powodów dla których stosowana jest do oznaczeń ostrzegawczych. Kolor
żółty wydaje się wychodzić wprost na ciebie. W naszej świadomości utrwalił się
jako kolor ostrzegawczy. Jadowite gady i płazy są często żółte – ostrzegając
każdego, kto spróbuje się zbliżyć – są niczym wielkie ostrzeżenie zapisane w
naszym genetycznym kodzie.”. Myślę, że to w zupełności wyjaśnia zastosowanie
przez reżysera owego koloru w niemal całym filmie.
W „Podwójnym
życiu Weroniki” dominuje muzyka barokowa – niezwykła, doskonała – napisana
przez Zbigniewa Preisnera. Główna bohaterka jest podobna do owej muzyki, którą
śpiewa – jest niezwykła i doskonała. W pewnym momencie osiąga szczyt swoich
możliwości śpiewaczych. Poprzez śmierć musi się przenieść w wyższy stan,
przekroczyć granicę metafizyki już bez fizycznego ciała i ograniczeń, mimo że w
ciągu życia często była „poza ciałem”, zatracając się w swoim śpiewie i
barokowej muzyce.